- Vica? Po co ci ten nóż?
Nathan siedział na parapecie, jakby nigdy nic.
- Och, zamknij się! Jak jeszcze raz... nie...
- Nie mogłem inaczej wejść - obruszył się.
- Tak, jeszcze nikt nie wymyślił takiego czegoś jak drzwi. Masz rację.
- Były zamknięte.
- Co za... chodź i zobacz sam. Zostawiłam je specjalnie dla ciebie otwarte.
- Pokaż!
Zszedł z parapetu i poszedł za mną do przedpokoju. Pociągnęłam za klamkę. Nic. Zamknięte.
Ale jak...
- Przecież... co tu się dzieje?! - zdenerwowałam się.
- Naprawdę zostawiłaś je otwarte? - zwątpił. - Może coś ci się śniło? Spałaś?
- Spałam! A przed snem je otworzyłam! Nathan, no litości!
- Przestraszyłem cię?
- Ależ skąd! Nóż pełni w moich stylizacjach rolę torebki czy bransoletki, wiesz!
- Raz widziałem kobietę, która miała kolczyki na całej twarzy, a w uszach miała tunele. Na jednym wisiał jej nóż. Trochę mnie to zdziwiło, ale nic nie skomentowałem, bo była przy mnie Lucy, a to dziewczyna. Wy jesteście przewrażliwione na punkcie mody.
- To dosyć ekstremalny trend.
- Nie zaprzeczę...
- Nie zmienia to jednak faktu, że mnie cholernie wystraszyłeś, i nie ujdzie ci to płazem.
- Co zrobisz? Dasz mi szlaban? - powstrzymał śmiech.
- Nie. Będziesz spał na podłodze.
- Jesteś okropna!
Nathan wił się jak wąż na podłodze, zawinięty w koc i kołdrę. Zaczęłam kaszleć, żeby zatuszować śmiech.
- To ty jesteś okropny.
- Swoją obecnością ratuję ci życie, a ty mi się odwdzięczasz porzucając mnie na podłogę!
Nie skomentowałam tego ani słowem, tylko zawinęłam się w kołdrę na miękkim łóżku. Spojrzałam na Nathana. Wyglądał jak porzucony niewolnik.
W pewnej chwili zrobiło mi się go szkoda.
- Tak się traktuje facetów - powiedziałam, po części do siebie.
- Jestem grzeczny - odwrócił się do mnie.
- Kara za wchodzenie przez okno, dodatkowo straszenie mnie!
- Kara za zamknięte drzwi!
- Dobranoc, Nathan. Jutro czeka nas ciężki dzień.
- Nie wiem jak, ale postaram się wyspać na tej twardej podłodze.
Przez chwilę zapanowała cisza. Nathan leżał na plecach. Podniosłam się na ramieniu i spojrzałam na niego.
- Chrapiesz? - spytałam.
- Nie - odpowiedział, otwierając jedno oko.
- To chodź.
Z triumfującym uśmiechem wziął jedną ręką koc, kołdrę, poduchę i usadowił się po drugiej stronie łóżka.
- Dziękuję - odparł, układając się do snu.
- To ja dziękuję. Koniec kary.
Po tych słowach zasnęłam. Nathan coś odpowiedział, ale nie zrozumiałam go.
- Chcesz tosta? - mama stała w kuchni przy tosterze. Stara kuchnia w starym domu w Anglii. Miała na sobie biały fartuszek, a swoje piękne, czarne włosy zawiązała w kucyka. Zawsze zazdrościłam jej urody, swojej własnej matce. Dlaczego nie mogę wyglądać tak jak ona?
- Chcę - odpowiedziałam, siadając na krześle przy stole kuchennym, na którym leżała kartka z listą zakupów. - A gdzie tata?
- Nie żyje - odpowiedziała lekko.
Zatkało mnie.
- Co? - spytałam głupio.
- No, nie żyje. Zabiłam go wczoraj - uśmiechnęła się do mnie.
- Co?... Mamo? Co ty w ogóle mówisz?
- Ile razy mam ci powtarzać to samo? Nie rozumiesz? Może masz gorączkę? - zatroskana położyła mi dłoń na czole. Dłoń m o r d e r c y.
- Weź ją! - krzyknęłam, odsuwając się od niej. Wstałam z krzesła. - Co ty pieprzysz? Zabiłaś ojca?
- Jak się odzywasz do matki? Zostałam ci tylko ja. Zabiłam go nożem, bo co?
- Twoje żarty są żałosne. Od kiedy gustujesz w czarnym humorze?
- Chcesz go zobaczyć martwego? Nie wierzysz mi? - zdenerwowała się. Odwróciła się do tostera. Obok niego leżał nóż. To nim z a b i ł a ojca? Ten nóż przecinał skórę mojego taty, a potem tym nożem smarowałam, ehm... tosty? - Chodź do sypialni, muszę kupić trumnę, więc jeszcze go zobaczysz.
Nie czekając na mnie, pobiegła po schodach na górę, do sypialni. Stałam jak głupia w kuchni. O co w tym wszystkim chodzi? Mama raczej nigdy nie żartowała na temat śmierci. Była zbyt mądra, żeby mówić takie beznadziejne dowcipy. Zwłaszcza o zabiciu własnego męża.
Moją uwagę przykuła druga rzecz. Nóż przy tosterze zniknął. Na Smoka... mama wzięła ze sobą nóż?!
Nie zastanawiając się długo, pobiegłam po schodach na górę, do sypialni. Przystanęłam jednak na samym ich szczycie. Skoro mama zabiła mojego tatę, wzięła ze sobą nóż, to po co? Żeby zabić i mnie?
Poczułam strach. To niemożliwe, żeby moja własna matka chciała zabić mnie, swoją jedyną córkę. Ale zabiła swojego męża, więc kim dla niej jestem i ja? Czy to nie przerażające? Po prawie siedemnastu latach dowiedzieć się, że mama chce mnie zabić, bo mnie nie kocha. Bo czy jest inne wytłumaczenie?
To wszystko przypomina zły sen. Może to jest sen? Koszmar? W każdym bądź razie bardo realistyczny. Zbyt realny. Nie chce mi się nawet wierzyć, że to nie dzieje się naprawdę. Cała zdrętwiałam ze strachu. Drzwi od sypialni były zamknięte. Cicho, na palcach, podeszłam do drzwi. Chciałam coś ujrzeć przez szparkę do klucza, ale była ona czymś zapchana od drugiej strony, podobnie jak szczelina pod drzwiami. Z pokoju nie wydobywały się żadne odgłosy. Coś w podświadomości mówiło mi, że tam jest mama i tata. Tylko czy żywi?
Dlaczego nie wzięłam ze sobą żadnej broni? Nie wrócę się do kuchni, bo się boję. Poza tym mama wzięła nóż, prawdopodobnie inne też. Nie będę przecież się bić łyżeczką!
Ale czy muszę się bić?
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Szarpnęłam za klamkę, otworzyłam drzwi na całą szerokość. Od razu poczułam ostry zapach krwi. Pomyślałam, że zaraz zwymiotuję. Ale zapach był NICZYM w stosunku do tego, co zobaczyłam.
Cała sypialnia była czerwona od krwi. Wszędzie krew, krew i krew. Podłoga była w czerwonych odciskach butów. Nie były to jednak buty mamy. Mama nosiła zawsze eleganckie szpilki, nawet po domu, a to były odciski wielkich buciorów. Mnóstwo noży wokół łóżka, na którym leżały dwa bezwładne ciała.
Ciała moich rodziców. Zamordowanych rodziców.
Na ścianie nad nimi był napis z krwi.
"Nadchodzę".
Drugi był na lustrze, wokół którego porozrzucane zostały podarte i pocięte ciuchy.
"Kto kolejny?"
Podarte rolety, rozwalone meble, zmasakrowane ciała i wstrętny odór sprawiły, że uciekłam z sypialni, uważając, żeby nie nadepnąć na rozrzucone gwoździe i noże, do łazienki. Otworzyłam sedes, żeby zwymiotować, kiedy na klapie był kolejny napis z krwi, ten sam charakter pisma.
"Może ty?"
Zaczęłam krzyczeć. Usłyszałam kroki.
Otworzyłam oczy. Zegarek wskazywał godzinę 7:14. Całą noc miałam jeden okropny sen, aż dziwne, że nie krzyczałam. Nathan spokojnie spał na boku, zwinięty w pościel. Może to jego obecność sprawiła, że tak naprawdę się nie bałam, że koszmar był tylko złym snem, który nie przeniósł się do realistycznego świata? Tak czy inaczej czułam, że będę musiała zadzwonić do rodziców.
I tak niedługo się spotkamy, wtedy będziesz musiała wyjawić im całą prawdę. Szkoda tylko, że ta prawda nie jest zbyt wesoła. Na pewno mama wystraszy się nie na żarty. Ale w końcu mam przyjaciół, którzy mnie wspierają i mi pomagają.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się umyć. Gdy wykonałam poranną toaletę i się ubrałam, Nathan również się obudził. Siedział na łóżku w samych spodniach dresowych, bez koszulki, dumnie pokazując swoje mięśnie.
Nie chwal się, Harold i tak ma lepsze!
- Obudziłam cię? - uśmiechnęłam się, wrzucając niedbale krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, czyli moją pidżamę, do szuflady komody.
- Nie. Zwykle o tej porze jestem już na nogach, ale dobrze mi się spało, więc pozwoliłem sobie na trochę dłuższą drzemkę - uśmiechnął się znacząco. - Lepsze to niż spanie na podłodze.
- Będziesz mi to chyba do końca życia wypominał - roześmiałam się.
- Nie, bo mi wybaczyłaś. Naprawdę nie chciałem cię wystraszyć. A jak się spało?
- Przespałam całą noc, ale i tak miałam koszmary.
- Opowiedz!- zatroskał się.
- Zeszłam na śniadanie w swoim domu w Anglii, mama powiedziała mi, że zabiła ojca, wzięła nóż i poszła do sypialni, poszłam za nią. Patrzę, a tam pokój cały we krwi, zamordowani rodzice leżeli na łóżku, były dziwne napisy. Poleciałam do kibla zwymiotować, ale na klapie od sedesu też był napis. Wtedy zaczęłam się drzeć, ale tylko w śnie.
- Ojej, to straszne - wystraszył się szczerze. - A jak dokładniej brzmiały te napisy?
- "Nadchodzę", "Kto kolejny", a na klapie "Może ty?".
- Czyli ktoś groził ci śmiercią we śnie. A zabici rodzice to było coś w stylu groźby.
- Niewątpliwie. Ale to było okropne.
- Domyślam się. To co, umyję się i pójdziemy na śniadanie, nie?
- Jasne.
Ostatecznie razem z Nathanem wylądowaliśmy w tej samej kawiarni na śniadaniu, co byłam z Haroldem. Tak samo wybrałam sobie omlety z syropem klonowym i herbatę. Nathan wcinał pieczone ziemniaki z surówką i kurczakiem, co przypominało raczej obiad, a nie śniadanie.
- Ty to wszystko zjesz? - wybałuszyłam oczy.
- A założysz się? - spojrzał na mnie wyzywająco.
- Okej, nie było pytania - uśmiechnęłam się i wzięłam kęs omleta. - Mam nadzieję, że jak jutro wyjedziemy, to zdążę się zobaczyć z rodzicami.
- Nie byłym tego pewny - odparł. - Nie wiemy, gdzie jest Lucy. Tutaj, w Ametystianii na pewno nie, ale miejmy nadzieję, że wysłannicy się mylą i jest gdzieś w Rzymie. W najgorszym wypadku będziemy musieli iść rozdzieleni, coś w stylu koła, która coraz bardziej będzie się powiększać.
- Będziemy tylko my?
- Ja, ty, Harold, Angelika, Andrew, anderka, pewnie jakaś adoratka, wysłanników parę...
- Anderka przecież uczy biologii w arquadzie.
- Powiedziała, że nie puści nas samych. No i ten twój tajemniczy trener.
- Nim będzie chyba Max.
- Max?
- Tak. Dzisiaj będziemy z nim wszyscy przecież ćwiczyć.
- Hm.
- Nie lubisz go?
- Lubię, ale uważam, że nie czuje się zbyt dobrze na takich długich wycieczkach.
- Nie wiemy, ile to będzie trwało.
- A jak myślisz, ile? Z tydzień minimalnie. To nie takie proste znaleźć Lucy. Mamy na karku potężne moce, Victoria.
- Kiedy była pierwszy raz opętana, znaleźliście ją po ledwo dwóch dniach, i to w Rzymie.
- Ale wtedy nie była taka "zaślepiona", jak jest teraz. Teraz jest milion razy gorzej. Teraz mamy do czynienia z prawdziwym Złym Smokiem, nie tylko z jego energią.
- Dobra, poddaje się - uniosłam ręce.
- Właśnie nie możesz się poddawać - mruknął. - Jak ty się poddasz, musimy się poddać i my. W twoich rękach jest nasz los.
Westchnęłam.
- Kaszana.
- Idealnie to ujęłaś - powiedział, klepiąc mnie pocieszająco po głowie.
cdn
_____________
Znowu przez długi okres nic nie dodałam, wybaczcie, baaaardzo przepraszam. Jestem zajęta po czubek nosa.
6 komentarzy:
JEEEST, doczekałam się. Rozdział świetny. Niby nie jest taki krótki, a czytało się bardzo szybko i przyjemnie.
+Nie przejmuj się. Zajmuj się tym, czym musisz, a opowiadanie pisz w wolnym czasie i dla przyjemności przed wszystkim, nie przymusu.
zgadzam się z Nejtl ; p
Rozdział świetny ; p
przede wszystkim*
To, że nie piszesz codziennie, zaostrza mi tylko apetyt. :)
Rozdział świetny. 'Zabiłam twojego ojca'. Nie wiem czemu, ale przez cały fragment o śnie chciało mi się śmiać. Takie zblazowanie matki, jakby to było normalne, że kogoś zabiła.
<333
dobra schiza z tym snem @_@ .. ja bym sie tam posrała w tym łóżku xD ~ Fiikuśna <3 ; *
Prześlij komentarz