piątek, 4 maja 2012

XXII

  W Ametystianii zapadła już noc, kiedy dotarliśmy do hotelu. To dosyć zabawne uczucie: mieszkasz pod ziemią w miejscu, które kropka w kropkę przypomina normalne miasto. Hotel, w którym mieliśmy spędzić ostatnią noc (przynajmniej na ten czas) w Ametystianii, nie miał jakiejś nazwy. Po prostu "Hotel". Pewnie dlatego, że był jedynym takim miejscem, gdzie można było zarezerwować pokój i się przespać. Większości mieszkańcom to nie było potrzebne, bo każdy miał swój własny dom. Ale zdarzały się takie przypadki, jak my, kiedy to było konieczne.
  Zauważyłam, że każdy z nas w jakiś sposób posmutniał. Zaczęłam mieć powoli małe wyrzuty sumienia: pojawiłam się tu nie wiadomo po co, jak i kiedy, a wprowadziłam gigantyczne zmiany. Moje życie tutaj obróciło się o 180 stopni.
  Muszę jednak przyznać, że czasami miałam wrażenie, że śnię. Że to nie jest prawda. Taki... obóz przetrwania nakazany przez rodziców.
  Niestety- albo i dobrze, sama nie wiem- to prawda. Istnieje taka kraina jak Ametystiania.
- Ale jestem zmęczona! - powiedziałam do Angeliki, wchodząc do hotelowego pokoju. Nie ulegało wątpliwościom, że hotel ten był lepszy. Pokój dzielił się na cztery mniejsze: w jednym byłam ja i Angelika, w drugim Harold i Nathan. Trzeci to łazienka, a czwarty ogólny.
- No, no - mruknęła. - Doskonale, że nie będziemy spać w jednym pokoju z tymi kretynami.
- Jestem zbyt kulturalny i mam zbyt duży szacunek do kobiet, żeby odpowiedzieć ripostą - powiedział Nathan, przybijając piątkę z Haroldem.
- Och, jakiś ty uroczy - odpowiedziała, wpychając mnie do naszego pokoju, w którym były już nasze torby. Wysłannicy mnie zawsze zadziwiali: działali wręcz z prędkością światła. - Ale my zajmiemy się już własnymi sprawami. Jutro wcześnie wstajemy, dobranoc!
  Powiedziawszy to, zatrzasnęła drzwi.
- Czasami mam dość facetów - powiedziała. - Victoria?
- Hm?
- Miałaś kogoś? No, wiesz... tam, dawniej.
  Roześmiałam się.
- Taki poważny związek... to nie. Byli tacy, którzy mi się podobali, ale nic poważniejszego. Dobrze się dogadywałam z chłopakami i to mi wystarczało. No, miałam przyjaciela, ale...
- Ale co?
- Ale się wyprowadził. Złamał obietnicę, już nigdy się nie odezwał. Miał na imię Christopher.
- A on wie... no, że nie żyjesz? Że teoretycznie umarłaś w płomieniach w pożarze w szkole?
- Nie mam zielonego pojęcia. Od tego czasu nie mam żadnego kontaktu. Tylko raz zadzwoniłam do rodziców.
  Umilkłam. Christopher. Dlaczego po prostu nie mogę o nim zapomnieć?
- Hej! - Angelika krzyknęła zatroskana. - Jeżeli to dla ciebie delikatny temat, to przepraszam, nie... może nie powinnam!
- Nic się nie stało - machnęłam ręką. - Czasami wręcz przesadzam i jestem tego świadoma.
- A ty? - zapytałam się Angeliki, szukając w torbie kosmetyczki, ręcznika i pidżamy. - Miałaś kogoś? Przed Andrewem?
- Miałam... miał na imię Erick. Byliśmy ze sobą chyba z dwa, trzy lata.
- To dosyć sporo!
- Ale to ja go zostawiłam. Cały czas jakieś imprezy, wracał do domu upity, czasami nawet coś wciągał, nawet nie chciałam wnikać, co. Miałam tego dosyć. Powiedziałam mu, że to nie jest tryb życia dla mnie.
- Dobrze zrobiłaś... jeszcze, wiesz... wróciłby do ciebie uchlany i nie wiadomo, co by się stało. A ile jesteś z Andrewem? Tak w ogóle, to co cię do niego ciągnie? Nie chodzi mi tu o wygląd, bo brzydki nie jest, ale...
- Andrew... Andrew to taka odmiana. Spokojny i myśli racjonalnie. Totalne przeciwieństwo Ericka. Nie jest taki nudny, jak wam się wydaje.
- Nie uważam, że jest nudny, tylko, hm, taki... cichy.
  Roześmiała się.
- Miłość jest ślepa.
  Po niecałych dwóch godzinach siedziałyśmy już w swoich łóżkach. Jeszcze z godzinę rozmawiałyśmy o naszym "poprzednim życiu", jednak zdecydowałyśmy pójść już spać, bo jutro mieliśmy z samego rana pojechać do Rzymu i rozpocząć poszukiwania Lucy.

  Męczyłam się nad kolejnym zadaniem z matematyki. Ziewnęłam. Wertowałam podręcznik, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zniechęcona pobiegłam po schodach do drzwi, żeby je otworzyć. Energicznie to zrobiłam i doznałam szoku. Przed drzwiami stał Christopher. Uroczy, wysoki blondasek z figlarnym uśmiechem, który zaraz zszedł z jego ust. Dlaczego?
- Co jest? - wykrztusiłaś. Oparł się o framugę drzwi. 
- Nie mogę się przywitać? Po paru latach wracam, a ty tak mnie witasz? Miło.
- No właśnie, po paru latach wracasz, i co? Czego żądasz?
  Oblizał usta. Zmarszczyłam brwi. 
- Więc jak? Zaprosisz mnie czy nie?
- Ehm, no... wchodź.
  Zamknęłam drzwi. Christopher był zupełnie inny. Nie chodziło mi tylko o wygląd, ale... charakter. Stał się taki... ostrzejszy? Egoistyczny? Niemiły? Chamski?
- Co to jest? - zatrzymał się przy zdjęciu oprawionym w ramkę. Podeszłam, żeby zobaczyć fotografię. Krzyknęłam ze zdumienia. Przedstawiała ona mnie i Nathana... złączonych w namiętnym pocałunku.
- Co ty robisz z Nathanem? - odwrócił się do mnie.
- Znasz Nathana? 
- Lepiej od ciebie, ty... ty...
  Cofnęłam się. 
  To nie Christopher.
  Lucy podeszła do mnie i zamachnęła się, żeby dać mi w twarz. Przez ułamek sekundy myślałam, że jej się to uda, ale zrobiłam sprytny unik. I tak przez parę razy. Poczułam gniew, który tłumiłam w sobie przez tyle lat. Przez tyle czasu.
- Nathan cię podszkolił? Pewnie w czymś innym też.
- Chyba ktoś zazdrości?
  Krzyknęła rozgniewana. Złapała nóż. Zadrasnęła nim mój policzek. Zaskoczona złapałam się w to miejsce. Złapałam drugi nóż. Przez chwilę walczyłyśmy, aż w końcu zrobiłam coś, co od dawna chciałam.
  Zamachnęłam się i wbiłam nóż prosto w jej serce. Spojrzała zaskoczona, a po chwili padła na podłogę.
 Schyliłam się i wzięłam nóż.
- To nie koniec - szepnęłam. - A od Christophera... po prostu się odpieprz.


________________________
Ten rozdział chciałabym zadedykować Alicji Kostur, ponieważ jutro ma urodziny (stara dupa z Ciebie! :D) i uwielbia czytać to opowiadanie :>
I takie PS: Martwcie się dopiero wtedy, kiedy nowe rozdziały nie pojawią się dopiero gdzieś po 9 dniach. Pomimo, że nowe rozdziały pojawiają się zasadniczo co tydzień, to cały czas o tym myślę, i układam, co będzie dalej, więc nie martwcie się o nic :)
PS2: Przepraszam, że tak krótko, aż sama się zdziwiłam, ale dzisiaj nie mogę się kompletnie na niczym skupić, a nie chcę, żebyście myśleli, że Was olewam.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

KRÓTKI, ALE ŚWIETNY ! DZIĘKUJĘ :*
CZEKAM JUŻ NA NASTĘPNY. <3
PEWNIE WIEM KTO TO, BO PISZE CAPSLOCKIEM XD

Nejtl pisze...

Chociaż krótki, i tak świetny :)

Anonimowy pisze...

świetny !!!!!!!!!

meg pisze...

Końcówka świetna, baaaardzo mi się podoba.