- Smoku kochany, to nie moja wina. Zahaczyła się o bliznę, to się prawie wykrwawiła... a że to był nadgarstek...
- Lepiej siedź cicho! Budzi się!
- Byłem w samą porę...
- Na granicy śmierci nazywasz w samą porę?!
Zmarszczyłam brwi. Bolała mnie głowa i nadgarstek, jednak nie tak mocno, jak wtedy...
Kiedy?
Gdzie ja jestem?
- Widzisz, obudziła się...
- Śpi przecież!
"Nie, nie śpię"- chciałam powiedzieć. Jednak moja twarz była zdrętwiała, nie byłam w stanie poruszać ustami. W mojej głowie był istny chaos: pamiętam straszny pożar, biegłam do piwnic uratować Eve... której tam nie było? Zabłądziłam, miałam umrzeć. Ale nie umarłam, bo ktoś, bliżej nieokreślony, mnie uratował.
No tak, tylko kto?
Otworzyłam oczy. Najpierw nic nie zobaczyłam, bo poraziło mnie bardzo jasne światło. Jednak gdy mój wzrok przyzwyczaił się do światła, zobaczyłam dwie postacie pochylające się nade mną.
- Idę po anderkę- powiedziała dziewczyna z długim, grubym warkoczem uplecionym z czarnych włosów.
- Zaczekam- odparł chłopak.
- Nawet nie myśl, żeby ją zostawić!
Ponownie spojrzałam na dziewczynę. Miała ostry temperament...
Zostałam sama z chłopakiem, który nie spuszczał ze mnie oka. Poczułam się niezręcznie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. chciałam rozejrzeć się po pomieszczeniu, więc podniosłam się, na co chłopak energicznie zareagował.
- Hej, nie ruszaj się.
Ponownie zmarszczyłam brwi.
- Niby dlaczego? Tyłek mnie już boli od tego ciągłego leżenia bez ruchu - powiedziałam nieco zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłam zirytowana. Nie wiem, co tu robię i gdzie w ogóle jestem, a nawet nie mogę się ruszyć!
Chłopak uśmiechnął się, z czym było mu do twarzy.
- Ponieważ jesteś zbyt słaba.
- Niewiele mi to mówi, wiesz? - burknęłam.
Nagle otworzyły się drzwi. Nastolatek gwałtownie się odwrócił i wstał.
- Witaj, anderko! - powiedział.
- Dzień dobry, Nathanie. Odwaliłeś kawał dobrej roboty. W samą porę! - kobieto o bardzo długich, siwych włosach, poklepała młodzieńca po ramieniu, po czym odwróciła się do mnie. - A co ona tak sztywno siedzi?
- Nie pozwoliłem jej się ruszać, bo...
- Bo co? Jest całkiem zdrowa i silna, niczego nie połamała. Victoria, połóż się wygodnie.
- Już nie bądź taki opiekuńczy! - zironizowała dziewczyna w warkoczu.
- Victoria...- mruknął chłopak.
- Co ty tam mamroczesz?
- Victoria...znaczy zwycięstwo?
- Dokładnie tak! - potwierdziła to stara kobieta. - W tym przypadku odnieśliśmy je całkowicie! Teraz tak: Nathan i Lucy, wyjdźcie. Ja Victorii postaram się wszystko wytłumaczyć.
- Może jednak zostanę? - zapytał niepewnie Nathan.
- Przestań ględzić, idziemy! - Lucy stanowczo popchnęła Nathana w kierunku drzwi, które cicho zamknęła.
Z ulgą wygodnie się usadowiłam i spojrzałam zaciekawiona na kobietę.
- A więc tak! - klasnęła w dłonie. - Jestem anderką. Anderka to według naszego języka, oczywiście nie posługujemy się nim oficjalnie, oznacza kogoś takiego jak lekarza i nauczyciela w jednym. Zabawne, co? Tak naprawdę to jestem Noa-Wier, ale wszyscy mówią na mnie anderka, więc proszę, ty też mnie tak nazywaj.
- Ale...
- Żadnych ale! Pytania na końcu. Teraz pokaż mi swój nadgarstek, mogę?
Nie czekając na moje pozwolenie, szarpnęła moją rękę i zaczęła badawczo oglądać bliznę, która znowu zaczęła mnie boleć- tym razem z powodu jej długich paznokci, które wbiły mi się w podrażnioną skórę.
- Wszystko jest w porządku, goi się, wygląda normalnie.
Spojrzałam na bliznę i omal nie zemdlałam. Nazwała normalnie bliznę, która miała teraz kształt sześcioramiennej gwiazdy, w dodatku była bardzo widoczna: kiedyś była delikatnie różowa, teraz mocno czerwona, a nawet lekko fioletowa. Wyglądało to jak tatuaż, jednak niewątpliwie to była ta sama blizna.
- Co to jest?! - wyrwało mi się.
- Nadal ta sama blizna! - wesoło odpowiedziała anderka.
- No nie wiem, nie jest taka sama.
- Trochę bardziej widoczna, no i ma ciekawszy kształt. Ale teraz wiadomo, że jesteś jedną z nas.
- Jedną z nas, czyli?
- Jesteś silną Ametystianką.
- Amety...co? Myślałam, że Angielką.
- Prawnie jesteś Angielką i urodziłaś się w Anglii, jednak my, Ametystianowie, już od urodzenia wiedzieliśmy, że będziesz jedną z nas. Zresztą, twoi rodzice też tu byli. Twój tata bliznę miał chyba na piersi, a mama na ramieniu...nie jestem pewna. Jak będziesz ciekawa, to zadzwonisz do nich.
- Chyba się jeszcze nie obudziłam...
- Nie, to nie sen. To prawda. Tą bliznę masz przecież od urodzenia. Jesteś szesnastoletnią Ametystianką. W dodatku masz specjalny dar...- dodała tajemniczo.
- Jaki dar? Matematyczny? - zironizowałam.
- Skąd ta ironia? Jesteś bardzo wygimnastykowana.
Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Nie umiem zrobić przewrotu w tył nawet...
- W świecie ludzkim nie umiałaś, tutaj jak najbardziej.
- Do czegoś jestem wam potrzebna?
- Do walki.
- Walki? To jakiś żart? Takie pieprzoty są tylko w bajkach.
- Życie to bajka, nie zrozumiałaś tego jeszcze? Byłaś gotowa na śmierć i byłaś na krawędzi życia a śmiercią. Powinnaś docenić to, że tu jesteś.
Zawstydziłam się.
- Ale... ja rozumiem! To znaczy, ja szanuję... życie. Nie chciałam umierać, ale...
- To jest za trudne, ja wiem. Musisz to sobie poukładać. Jednak twoje życie się zmieniło. Tak będzie do samego końca.
cdn
9 komentarzy:
KOCHAM TOOOO <3
kasia, jesteś świetna! to jest genialne <3
Jeeej Kasiaa To jest po prostu Świetnee ;** <3 Kasiaa no daj więcej . xdd A jak napiszesz To daj mi książke hahaah . xdd by Luś . ;*
No brawo! ;*
Juz się to wszystko rozkręca.
Czekamy na więcej! :D
Kaśka . jesteś boska . <3 masz seksownie poskręcane jelita bejbusiu ! ; * A TOO ? mraaśne <33
To jest świetne, czekamy na więcej ;*. Szkoda, że nie ma przycisku "lubię to" <3
Trochę mi ta 'blizna' przypomina motyw z Naznaczonej. Reszta na plus.
z Naznaczonej i Harrego, nimi się inspirowałam, ha! ;D
Napisz książkę! KOCHAM TO <33
Prześlij komentarz