niedziela, 1 kwietnia 2012

XVII

  Harold otworzył mi drzwi od sali gimnastycznej. Pomieszczenie było bardzo duże i przestronne, słowo "sala" nawet nie pasuje do tego miejsca. Na jej końcu, na ścianie, wisiały duże lustra. Połowa sali była pokryta materacami, a druga połowa parkietem. Kręciło się parę osób, na oko z pięć. Na fotelu siedział jakiś chłopak, na oko z 20 lat, z podkoszulkiem opinającym jego mięśnie. Tatuaże zdobiły mu ramiona. Markowe dresy i adidasy skomponowane były ze sobą kolorystycznie. Najwidoczniej był to ktoś w rodzaju trenera.
- Cześć, Max! - przywitał się Harold. Podszedł do chłopaka i uścisnął go przyjacielsko.
- Hej, Harold. Na dzisiaj koniec pracy? - Max poklepał go po ramieniu. Zauważyłam, że obydwoje są takiego samego wzrostu, i są również tak samo dobrze zbudowani.
- Dla mnie tak, dla ciebie nie - uśmiechnął się Harold. 
- Dla mnie to przyjemność.
- To dobrze, mamy tutaj niesamowitą Victorię - Harold z powrotem podszedł do mnie. Max uśmiechnął się i podał mi rękę.
- Cześć, jestem Max - przywitał się.
- Victoria.
  Odwzajemniłam uścisk. 
- Miło mi będzie pracować z dziewczyną, która w dodatku ma dar gimnastyczny - dodał. Spojrzałam na Harolda i zmarszczyłam brwi.
- Jest wtajemniczony - roześmiał się Harold.
- Miałeś kiedyś podobny wybryk natury, jak ja? - spytałam się.
- Nie uważam, żebyś była wybrykiem natury. Raczej szczęściarą. Chyba dużo osób chciałoby mieć jakiś dar, co nie?
- Teoretycznie tak.
- Jeśli mam cię wytrenować, to twój dar będzie ułatwiał sprawę i tobie, i mi. Hm, nigdy jeszcze z taką osobą nie miałem do czynienia, ale zawsze jest ten pierwszy raz.
- Zabrzmiało to, jakbym była chomikiem doświadczalnym - roześmiałam się.
- Dobra! - Harold klasnął w ręce. - Victoria, powiedz mi, jak wygląda sytuacja. To spotkanie z adoratkami.
  Przełknęłam ślinę. Na samo wspomnienie Lucy ciarki przeszły mi po plecach.
  Usiedliśmy na materacach, z dala od garstki ćwiczących osób.
- Więc... - zaczęłam niepewnie. - Hm...
- Nie krępuj się - Max wypił łyk wody z butelki.
- Pojutrze wyruszamy.
- Co?!
- Szukać Lucy.
- O cholera....
- Która chciała mnie znowu dzisiaj załatwić, ale Nathan ją zobaczył.
- Znowu...
- Adoratka miała widzenie. 
- Niesamowite!
- Będę musiała spać obok Nathana, bo inaczej Lucy mnie zabije. Po dwóch próbach pora na trzecią, ostatnią.
- Jestem zazdrosny.
  Wybuchnęłam śmiechem. Harold spojrzał na mnie z frustracją. 
- Mam prawo! 
- Nie masz argumentów - wykrztusiłam.
- Zaraz, zaraz - wtrącił Max. - Skoro wyjeżdżacie, to kto będzie cię trenował? Noa-Wier mówiła mi, że tobie trening jest potrzebny jak najszybciej. W dodatku intensywny. Musisz być w każdej chwili przygotowana na ataki ze strony Lucy. Co z tego, że masz dar, skoro nie umiesz go wykorzystać?
- Anderka mówiła mi, że będę miała trenera, który pojedzie z nami.
- Kto to będzie?
- Powiedziała, że nie Harold.
- Co? Nie jadę z wami?! - przestraszył się. Przewróciłam oczami.
- Pojedziesz, ale nie będziesz moim trenerem, bo jesteś wysłannikiem.
- Kiedy jedziemy?
- Pojutrze.
- A jutro?
- O dziewiątej się zbieracie na ćwiczenia, cały dzień - ponownie wtrącił Max.
- To będzie męczące - mruknęłam.
- Nie dla ciebie - uśmiechnął się Max.
  Po chwili milczenia zwróciłam się do Maxa:
- Dzisiaj nie ćwiczymy?
- Noa-Wier mówiła mi, żebyśmy zaczęli od dzisiaj, ale nie masz ani stroju, ani specjalnie, szczerze mówiąc, nie mam humoru.
- Angelika ma jej strój, mówiła mi - odparł Harold.
- No więc widzisz. Nie ma jej tu.
- Max! - nie wytrzymał Harold. - Coś się stało? Jesteś tak zamulony, że to się w głowie nie mieści.
  Max machnął ręką.
- Zmęczony i tyle.
  Popatrzyłam na piątkę osób, które ćwiczyły na drugim końcu sali. Skupiłam się na jednej parze. Dziewczyna- niska blondynka z końcówkami włosów pomalowanymi na różowo, ćwiczyła karate z wyższym chłopakiem, również blondynem. Najwidoczniej musieli być razem, bo cały czas się przytulali, śmiali i całowali. Chłopak przypominał mi Christophera.
  Zamknęłam oczy.

- Dlaczego wyjeżdżasz?
- Muszę. Moja matka tak chce, a ja muszę się jej słuchać.
- Może mnie już nie lubisz?
- Och, zamknij się. Nie gadaj tyle.
  Christopher energicznie pakował walizki. Ciuchy wrzucał byle jak. Gdy podchodziłam, żeby chociaż jedną starannie mu ułożyć, odpychał mnie. 
- Dlaczego nie chcesz, żebym ci pomogła? Do cholery!
- Nie potrzebuję pomocy.
- Akurat.
  Otworzył drzwi od pokoju. Walizki z hukiem wyrzucił na schody. Zakryłam uszy.
- Czekaj, pomogę...
- Odczep się, błagam cię. Nie jesteś mi już do niczego potrzebna.
- Na jak długo wyjeżdżasz?
- Nie wiem. Na zawsze?
- Zobaczymy się kiedyś?
- Nie wiem.
- Obiecaj, że porozmawiamy chociaż przez telefon czy przez Skype.
- Jezu, obiecuję. Schodzimy. Taxi już czeka. Przez ciebie się spóźniam.
  Szybko zeszliśmy po stromych schodach. Złapał walizki i wyprowadził mnie przed dom, zamykając drzwi na klucz, potem furtkę. Walizki wrzucił do bagażu. Ostatecznie stanął przede mną.
- Trzymaj się, Victoria.
- Będziesz o mnie pamiętał, nie? Jesteśmy przyjaciółmi.
- Postaram się nie zapomnieć.
- Co ty mówisz?
- Pa.
  Wsiadł do samochodu i zatrzasnął za sobą drzwiczki. Nie spojrzał na mnie przez szybę. Zostawił mnie przed płotem jego starego domu. 

  Pa.
  Ukradkiem wytarłam łzę.

cdn

6 komentarzy:

Domi209 pisze...

Piękne. ♥

Nejtl pisze...

Według mnie najlepszy moment:
"- Jestem zazdrosny.
Wybuchnęłam śmiechem. Harold spojrzał na mnie z frustracją.
- Mam prawo!
- Nie masz argumentów - wykrztusiłam."

Co do "drugiej części" rozdziału (wspomnienia) - smutna, ale fajna.

Ogólnie bardzo fajnie :)

Domi209 pisze...

@Nejtl - ten sam moment mi się podobał. Bardzo ciekawie piszesz.
Chce więcej wspomnień dotyczących tego ''dupka''(bo inaczej nie nazwę). :D

Nejtl pisze...

Hmm, czy dupka - nie wiem. Powiedziałabym raczej, że przyjaciela, który nie może pogodzić się z rozstaniem.

meg pisze...

Na początku jest powtórzenie 'na oko' w dwóch sąsiadujących zdaniach.
Tak czy inaczej, rozdział jest świetny, lubię, kiedy jest dużo dialogów, wtedy wszystko szybciej się toczy. Wspomnienia Vic wywołały we mnie dziwne uczucia, jakbym sama miała się zaraz rozpłakać. Nejtl wyróżniła świetny fragment, naprawdę, chyba jeden z najlepszych.

Anonimowy pisze...

ten rozdział jest genialny. i wgl te wspomnienie . łaaaaa <33333. A/