środa, 28 marca 2012

XVI

  Nastało milczenie. Leżałam na podłodze obok Nathana, adoratka klęczała, obok niej stała anderka, a Andrew i Angelika siedzieli na podłodze, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. To było dziwne. Przed chwilą wydarzyło się coś przerażającego, znowu mogłam zginąć, gdyby nie Nathan.
  Nikt się nie odezwał, dopóki do drzwi ktoś nie zapukał. Wszyscy nagle się poderwali. Gwałtownie wstałam, aż zakręciło mi się w głowie i się zachwiałam.
- Czy bibliotekarka wie o nas i o Lucy? - zapytałam. Drzwi się otworzyły. Bibliotekarka wsadziła głowę w szparę.
- Co tu się dzieje?...
  Wszyscy spojrzeli na anderkę i na nadal klęczącą adoratkę. No tak, w bibliotece zawsze panuje cisza, więc wszyscy mogli usłyszeć hałasy dobiegające z pokoju, w którym się znajdowaliśmy.
- Hm, hm - chrząknął Andrew. - To... to...
  Anderka wyglądała, jakby nie wiedziała, co powiedzieć.
- Ćwiczyliśmy przedstawienie - skłamała. - Nasi aktorzy chyba za bardzo wczuli się w swoje role. Była akurat scena, kiedy odbywa się kłótnia.
- Ach, tak.
- Przepraszamy za hałasy - powiedzieliśmy zgodnie.
- Całe szczęście, że w bibliotece było tylko trzech uczniów, bo reszta poszła na lekcje - odparła bibliotekarka. - Noa-Wier, proszę cię, następnym razem wybieraj inne miejsca.
- Przepraszam - powtórzyła. - Zaraz idziemy.
  Drzwi się zamknęły. Z ulgą westchnęliśmy. Odwróciłam się do anderki.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? No wiesz, o Lucy i tak dalej? - zapytałam cicho, na wypadek, gdyby bibliotekarka usłyszała.
- Zwariowałaś? - spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Gdyby się dowiedziała, że cały nasz świat w każdej chwili może zamienić się w piekło.... doskonale zresztą wiesz.
- A, no tak- bąknęłam. - Wiesz, ten pomysł z tym przedstawieniem był dobry. Przynajmniej bardzo prawdopodobny.
- Ale żadnego przedstawienia nie będzie.
- Wiadomo - odparłam.
- Hm, więc... co teraz? - zabrała głos Angelika.
- Musicie na jakiś czas przenieść się do ludzkiego świata i ją znaleźć - powiedziała nagle adoratka, stając z klęczek. - Musicie ją znaleźć. Jakoś ją zwabić.
- Nathan jedyny z nas ją widzi.
- Nie jedyny - zaprzeczyła adoratka. - Herlsegya widzi. Może nie tak realistycznie jak Nathan, ale ma zdolność widzenia dusz. Zadziwiające, nieprawdaż? Jako jedyna z nas ma taki niesamowity dar.
- Widzi... umarłych? - wyjąkał zaskoczony Nathan.
- Lucy nie umarła.
- To znaczy...
- To kolejna skomplikowana sprawa. Herlsegya widzi dusze umarłych Ametystianów. Tylko Ametystianów. Lucy jest Ametystianką. Została opętana. Jej ciało uległo adereakcji. Adereakcja to proces, który dotyczy opętanych przez Złego Smoka Ametystianów. Bardzo rzadki proces. Jest w swoim ciele, który złączył się z duszą. Zły Smok ma oczywiście paranormalne zdolności, co sprawia, że Lucy jest widoczna tylko dla niektórych osób. Normalnie powinna być widoczna albo dla wszystkich, albo dla nikogo. Nathan bardzo ją kocha, łączy go z nią mocna więź, więc Zły Smok widocznie zadecydował, że zrobi nam kawał.
- Nieudany kawał - skomentował zniesmaczony Nathan.
- Bardzo nieciekawy - dorzuciłam.
- Beznadziejny - dodała Angela.
- Czy udany czy nie, w każdym bądź razie musicie wszyscy wyruszyć do ludzkiego świata.
- Wszyscy? - spytał się Andrew.
- Wiesz, ty nie robisz nic pożytecznego - zironizowała anderka - ale w grupie siła.
- Wypraszam sobie! - mruknął.
- Kiedy? - zapytałam.
- Jak najszybciej. Może nawet pojutrze. Victoria będzie musiała mnóstwo ćwiczyć. Dzisiaj idziesz na ćwiczenia z Haroldem, tak? - spojrzała na mnie.
- Tak - potwierdziłam.
- Podczas wyprawy będziesz ćwiczyć z osobistym trenerem.
- Ooo! - powiedziała Angelika i puściła do mnie oczko. - Kto to będzie?
- Harold - wzruszył ramionami Andrew.
- Harold nie ma czasu, jest wysłannikiem a nie trenerem - rzekła anderka. - Jakiś wtajemniczony na pewno się znajdzie.
- Bosko! - podsumowałam z odrobiną ironii.
- Jedziemy do Rzymu? - spytała Angelika.
- Do Rzymu głównie, jeśli tam jej nie będzie, to okolice, i potem jak najdalej. Jedno jest pewne: na pewno jest gdzieś w świecie ludzkim. Nie ma innej wersji.
- Ale jak ją mamy zwabić?
  Anderka ponownie spojrzała na mnie.
- Victorią.
- Victoria ma być przynętą? Nie ma mowy! - zdenerwował się Nathan.
- Ależ Nathanie! Złemu Smokowi chodzi tylko o nią! Bez Victorii ani rusz! Musi ćwiczyć, żeby być w każdej chwili przygotowana na ataki. Jak być opanowanym i jak się bronić, nawet wtedy, kiedy nie będzie widzieć, gdzie ona jest. Małe są nadzieje, że ją zobaczy. Tylko Nathan może. Victoria przyciągnie Lucy.
  Westchnął.
- Cholera - mruknął.
- Cholera to taka choroba - burknęła anderka. - Żadnego języka potocznego przy mnie.
- Czyli wszystko jasne. Jutro nie idziecie do arquady. Na dziewiątą macie wstawić się w sali gimnastycznej. Od rana do wieczora będziecie ćwiczyć, żeby już pojutrze wyjechać. Nie ma czasu. Teraz pójdziecie do domów, a Victoria na ćwiczenia z Haroldem. Teraz już chodźmy, bo bibliotekarka znowu będzie zła.
  Adoratka jak z procy wystrzeliła z pokoju.
- Nie uważasz, że jest trochę dziwna? - zapytałam się anderki.
- Nie zaprzeczę, ale każda adoratka jest nienormalna - odparła. - Normalny człowiek nie ma kontaktu z światem pośmiertnym.
- Fakt - mruknęłam.
  Wyszliśmy z biblioteki. Anderka schodziła po schodach, gdy nagle zatrzymała się w połowie drogi.
- Victoria nie może zostać sama - powiedziała. - Musi być pod jednym dachem z Nathanem, nie ma innej rady.
  Zarumieniłam się. Poczułam się jak dziecko, któremu rodzice nie pozwalają zostać na noc samemu w domu.
- Nie ma sprawy. Przyjdę o ósmej wieczorem, w porządku? - Nathan spojrzał na mnie i uśmiechnął się pocieszająco. Podszedł do mnie i mnie przytulił. - Damy radę.
- Damy - potwierdziłam, uśmiechając się.
- Chodź, zaprowadzę cię pod salę gimnastyczną. Do jutra! - Angelika wzięła mnie pod ramię, pomachała Nathanowi i swojemu chłopakowi, po czym zaprowadziła mnie na drugą stronę korytarza. - Porobiło się, nie? Nie martw się, będziemy trzymać się razem, znajdziemy Lucy, zaprowadzimy ją do Ametystianii, a adoratki będą wiedzieć co z nią zrobić. Patrz, tam stoi Harold - wskazała palcem postać umięśnionego chłopaka z torbą sportową przewieszoną przez ramię. - Jutro w tym samym miejscu na godzinę dziewiątą. Do zobaczenia! - przytuliła mnie i zeszła po schodach na dół. Poprawiłam włosy i uśmiechając się, podeszłam do Harolda.
- Cześć, Victoria! - wyszczerzył się.
- Cześć - odpowiedziałam, klepiąc chłopaka po ramieniu.
- I jak spotkanie z adoratkami? Jakie plany?
- Och, Harold.... lepiej nie mówić.
cdn

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

meg pisze...

Och, Harold, chodź i poćwicz ze mną :D

Bosko. Jak już wydasz tę książkę, to poproszę egzemplarz z autografem.

Anonimowy pisze...

jak zwykle świetne <3 <3 <3 <3 ;**

Nejtl pisze...

Świeeetnie. Coś czuję, że niedługo możemy spodziewać się rywalizacji Nathana z Haroldem. Nathan będzie zbyt blisko Victorii, Harold włączy swoją zazdrość. Nie chodzi mi o aż tak "bliską bliskość" - żeby nie było.

Domi209 pisze...

Harold ! Zostaw Victorię,chodź do mnie *W*
Rozdział świetny,bardzo mi się podoba.
Czekam na następny.
I czekam by Twoja część dysku powróciła :D