niedziela, 26 lutego 2012

I

- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz z tym coś zrobić-– szepnęła do mnie Eve. 
- Czy musimy o tym teraz rozmawiać? Mogłabyś mi dać z tym spokój chociaż na chwilę - odszepnęłam, pełna irytacji. 
- W porządku- wepchnęła z powrotem nos w podręcznik od biologii. 
  Westchnęłam. Ostatnio dzieją się rzeczy, które tylko komplikują mi życie. Christopher, mój przyjaciel, nie odzywa się do mnie, a ja, razem z Eve, staramy się domyślić, o co mu chodzi. Próbowałam się z nim skontaktować, jednak w ogóle się nie odzywa. Wyjechał do Londynu razem z rodzicami i obiecał mi, że będzie ze mną rozmawiać przez telefon czy przez Skype, jednak od naszej ostatniej rozmowy upłynęło sporo czasu, i wszelkie próby kontaktu kończyły się fiaskiem. Niestety, Eve nie chce mi dać z tym spokoju, co mnie strasznie denerwuje. Cieszę się, że jako moja przyjaciółka chce mi pomóc, jednak ostatnio stała się zbyt namolna, i relacje między nami również się pogorszyły. Zastanawiam się, czy robię coś nie tak. 
  Nic mi nie przychodzi do głowy. 
   Nagle poczułam kopnięcie w moje krzesło. Odwróciłam się twarzą do Adriana, chłopaka, który chyba jako jedyny z chłopaków z mojej klasy zawsze zachowywał zdrowy rozsądek, a jednocześnie był żartobliwy. Zawsze dobrze się uczył, jednak nie był typowym kujonem. 
- Co chcesz?- zapytałam. 
  Spojrzał na mnie z dezaprobatą zza okularów. Był też wyjątkiem w urodzie. Okulary korekcyjne dodawały mu tylko uroku, a jego rozwichrzone, brązowe kosmyki włosów opadały na czoło. 


  Błyskawicznie się odwróciłam. Balon- tak nazywaliśmy naszą nauczycielkę od biologii- stała naprzeciw mnie i jej wyraz twarzy mówił tylko o jednym.
- Już się zorientowałaś, że jest biologia? –- powiedziała z mściwym uśmieszkiem. –- Twoi rodzice na pewno się ucieszą, że zamierzam się z nimi spotkać.
- A…o czym pani chce z nimi rozmawiać? – Powiedziałam, ignorując chichoty.
- O twoim IQ. Mówi ci to coś?
- Ale…ja nie wiem, jakie mam IQ! –- powiedziałam szczerze. Z jednej strony ta cała rozmowa mnie bawiła (i nie tylko mnie, bo większość klasy się śmiała), lecz z drugiej strony Balon to nauczycielka, która nawet u największego dresa w szkole budziła respekt. I jak ktoś jej podpadnie, to będzie miał przechlapane do końca swojej gimnazjalnej kariery. Na szczęście jestem w trzeciej klasie.
- Zostań po lekcji, to się dowiemy.
  Odeszła, a ja odruchowo spojrzałam na zegarek, ile czasu zostało do przerwy. Dwadzieścia minut.
  Nauczycielka podyktowała zadanie, które do końca lekcji mamy zrobić. Zerknęłam na Eve. Bez większego zainteresowania wertowała podręcznik.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, że Balon coś do mnie mówi?! - szepnęłam do niej.
- Bo sama nic nie słyszałam! –- odpowiedziała z irytacją w głosie. – - Gdybym słyszała, to bym powiedziała, więc mnie nie oskarżaj, okej?
- Głowa w chmurach?
- Podobnie jak ty.
  Roześmiałam się. Surowa nauczycielka znowu się na mnie spojrzała, jednak tym razem siedziałam cicho. Zaczęłam odrabiać zadanie, kiedy Patrycja podniosła rękę. Balon udzieliła jej głosu.
- Proszę pani, a w tym zad…...
  Przerwał jej dźwięk dzwonka. Wszyscy zdziwieni spojrzeli na zegarek. Do dzwonka było jeszcze piętnaście minut. Wymieniłam zdziwione spojrzenie z Eve.
- Coś za wcześnie!- Powiedziała nauczycielka.
  Wtedy zabrzmiał drugi dzwonek, a za nim trzeci, co było sygnałem, że trzeba się ewakuować.
- O co chodzi? Pali się, czy co?- powiedziałam.
  Na korytarzu zaczęła się krzątanina. W klasie zaległa cisza. 
- Więc...chyba trzeba uciekać? - pierwszy odezwał się Adrian, wykazując się, jak zwykle, zdrowym rozsądkiem.
- No to się ustawiajcie! Otwierać drzwi, raz, dwa!- Balon klasnęła dłońmi i złapała dziennik z ocenami. –- Zostawcie te plecaki! Nic się nie dzieje, to pewnie… próba... …- Nauczycielka nie była jednak pewna własnych słów. Pospiesznie schowałam do kieszeni portmonetkę, numerek z szatni i komórkę. Resztę, czyli plecak, książki i zeszyty, musiałam zostawić. Wyszliśmy z sali, pospiesznie ominęliśmy inne klasy i zeszliśmy na parter, gdzie był duży tłum i nie mogłam przepchać się do drzwi. Ktoś zahaczył zamkiem od bluzy moją bliznę na nadgarstku. Syknęłam z bólu i zaczęłam machać dłonią. Poczułam smród dymu. Było pewne, że coś się paliło. Poczułam lekki strach.
  Nagle usłyszałam głos Eve. Dobiegał…no właśnie, skąd?
- Victoria! Gdzie jesteś? Victoria! Pomóż!
  Zaczęłam się przepychać w kierunku głosu przyjaciółki, który dobiegał z piwnic. Zignorowałam ból w nadgarstku, zignorowałam krew, która zaczęła wypływać z otwartej blizny. Zignorowałam też przekleństwa wykrzykiwane pod moim adresem. Wydostałam się z tłumu, który przepychał się w kierunku drzwi ewakuacyjnych. Ja biegłam w stronę przeciwną. Zbiegłam do piwnic, gdzie zawsze było strasznie zimno, jednak teraz był tam prawdziwy ukrop i czułam mocny i ostry zapach dymu. Głos zaczął być jakiś dziwny, jakby słabszy… Przestraszyłam się, że Eve dzieje się coś złego, że u m i e r a. Zaczęłam biec szybciej przez labirynt korytarzy w podziemiach szkoły. Zdałam sobie sprawę, że nigdy tutaj nie byłam. Przynajmniej nie w takich ekstremalnych warunkach. Nagle trafiłam w ślepą uliczkę. Nie wiedziałam gdzie jestem, dusiłam się przez dym, bolał mnie nadgarstek. Wystraszyłam się, że mogę się wykrwawić. Zdjęłam bluzę i owinęłam ją wokół rany. Głosu już nie słyszałam. Nie wiadomo skąd, wziął się ogień. Czerwono-pomarańczowy dym, który kształtem przypominał smoki, dziwne postacie niczym z najgorszych koszmarów. Zaczęłam kaszleć. Osunęłam się na ziemię. Byłam zupełnie otoczona przez ogień, czekałam, aż umrę.
  
- Nie!!!
  Płomienie zaczęły mnie parzyć. Poczułam wielki ból w nogach. Nie było szans na ucieczkę. Czekała mnie śmierć.
  To bardzo dziwne uczucie. Umierać, i to ze świadomością. Myślałam, że będę żyć z pięćdziesiąt lat, umrę jako staruszka, będę mieć dzieci i męża, no i pracę. Może byłabym doktorem? Chirurgiem? Los jednak chciał inaczej, jak widać mam umrzeć w wieku piętnastu lat. Bardzo młodo. W myślach zaczęłam przepraszać Christophera i Eve. I mamę, i tatę. Wszystkich.
  Jęknęłam z bólu. Poczułam się bardzo słabo.
  Nagle stało się coś bardzo dziwnego. Poczułam jak coś łapie mnie za ramię, potem bierze mnie na ręce i biegnie, ucieka. Byłam pewna, że to omamy, że umieram. Ból, zwłaszcza w nadgarstku, nie ustępował. Próbowałam otworzyć oczy, jednak nic nie widziałam, tylko ciemność. Nie było żadnych płomieni. Czułam tylko, że ktoś (lub coś) mnie trzyma i biegnie. Nagle poczułam taki ból w ciele, jakbym z całej siły i całym ciałem uderzyła w ścianę. Wtedy straciłam przytomność. 

cdn

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kasiuu To jest świetnee !! ;** <3 Dajesz więcej . Normalniee Zajebiozaa . <3

Anonimowy pisze...

Łaa ! KAŚKA ! BOOOOSZ ! <33 *-* trolololololololololoolo *0*

Domi209 pisze...

Wiedziałam,że jesteś dobra w te klocki.
Już pierwszy rozdział,a zaciekawia.
Oby tak dalej! ♥
Czekam na więcej!!

Anonimowy pisze...

Kataszynko to jest świetne no ! <3
a to dopiero pierwszy rozdział. jak sie rozkręci to bedzie zajebiaszcze HAHA! <333. BESTSELLER MUROWANY XD

czekamy na więcej ^^ :*

Anonimowy pisze...

Cudooowne ;D Wierzę w twoją pisarską przyszłość Katarzynoo <33

Kamila pisze...

Kasia to niesamowite! Czekam na następne, już nie mogę się doczekać, to wciąga mnie bardziej nić "Dom Nocy" który bardzo kocham xD Świetnie czekam na następne ;)

meg pisze...

Ja napisałam kiedyś 'trochę', ale straciłam zapał, więc powodzenia ci życzę w pisaniu, bo pierwszy rozdział świetny. Masz taką lekkość pisania, fajnie się czyta. Ten Adrian to po prostu jak ja :D

Jakbyś chciała przeczytać moje dawne wypociny to --> krainaburzy.blogspot.com

Nejtl pisze...

Rozdział świetny i jestem pewna, że następne będą równie dobre. Zawsze wiedziałam, że umiesz pisać. Zresztą, długo śledzę twoje posty, zawsze lubiłaś się rozpisywać.

Ostatnio w ogóle wzięło mnie coś na czytanie różnych opowiadań. Najbardziej wkręciło mnie opowiadanie anylkii (http://anylkaa-pokochajmnie.blogspot.com/), którego przeczytanie na prawdę polecam. Dziewczyna ma ogromny talent.