sobota, 3 marca 2012

VI

  Po pysznym śniadaniu w ulubionej kawiarence Harolda, chłopak postanowił zabrać mnie na spacer zapoznawczy po Ametystianii. To jest naprawdę cudowne miejsce, które wybitnie przypominało prawdziwe miasto. Trudno mi uwierzyć, że znajduję się pod Rzymem i spędzę tutaj długi okres w swoim życiu. Pogoda była perfekcyjna.Sztuczne słońce "oświetlało" całą krainę, jednak ciepło dawały siły Smoka i adoratek. Mijaliśmy ładne, zadbane domki jednorodzinne i zastanawiałam się, który z nich będzie mój. Niektóre miały ładnie prowadzone ogródki, które raziły różnorodnością kolorów kwiatów. W drugim rosło wielkie drzewo, pod którym stała drewniana huśtawka z poduszkami, a jeszcze na trzecim podwórku było duże oczko wodne otoczone małymi krzaczkami. Dla mamy byłby to raj.
  Potem Harold zaprowadził mnie pod duży budynek, w którym jeszcze wczoraj leżałam i słuchałam, jak będzie wyglądało moje życie w Ametystianii. Okazało się, że to miejsce pełni funkcję szpitala-uzdrowiska. Nie wyglądał jak typowy szpital, który odstraszał niepomalowanymi, szarymi ścianami, starymi drzewami i zeschniętą trawą. Był pomalowany na wesoły zielony kolor, okna zasłonięte były turkusowymi roletami, a środowisko wokół niego było tak żywe i tak kolorowe, że chętnie poszłoby się położyć na soczyście zielonej trawie pod dużym dębem.
  Następnie chłopak pokazał mi breqvard- miejsce, gdzie zasiadały adoratki i wykorzystywały swoje moce, żeby chronić Ametystianię. Budynek o okrągłym kształcie i wielkimi oknami ozdobiony był różnymi pięknymi rzeźbami wykonanymi ze złota i srebra.
- Dziwne, że nikt tego nie próbuje ukraść- mruknęłam, na co Harold wybuchł śmiechem.Okazało się, że tą krainę zamieszkują tylko życzliwe i sprawiedliwe osoby. Tak, prawdziwy podziemny raj.
  Żeby odpocząć, razem ze swoim towarzyszem udałam się do parku, w którym stało dużo ławek pomalowanych na czerwony kolor. Usiedliśmy na jednej z nich i w ciszy oglądaliśmy Ametystianię, która tętniła  życiem. Po chodnikach przechadzało się dużo osób, niektóre były z torbami na zakupy, a inne po prostu przechadzały się po parku w formie relaksu. Ze strony ulicy szły również nastolatki z plecakami na plecach ze szkoły.
  Chcę tu zostać.
  Po upływie jednej godziny udaliśmy się w kierunku arquady. Miałam poznać paczkę Nathana, który potem miał zaprowadzić mnie do mojego nowego domu. Wypełniała mnie ekscytacja.
  Zatrzymaliśmy się przed szkołą, czyli przed arquadą. Budynek wyglądał jak poważna wyższa akademia, a to dopiero było gimnazjum! Pomalowana na biały kolor, jednak wokół prostokątnych okien były wykonane złote, grube paski. Po obu stronach dużej bramy postawione zostały dwa duże posągi złotych smoków, które razem połączone ogonami tworzyły niesamowity łuk. Plac przed szkołą wyłożony został brukiem, a po środku stała fontanna, wokół której siedziało dużo uczniów. Na zielonej trawie leżało nawet parę nastolatków na kocach, jedzących drugie śniadanie. Główne wejście do budynku ozdabiały mniejsze figurki smoków. Wielki teren arquady otaczał zielony żywopłot, który w niektórych miejscach był przystrzyżony na kształty- tak, również smoków. Wygląd mojej nowej szkoły był tak niesamowity i tak piękny, że gdy przypomniał mi się widok mojego starego gimnazjum pomalowanego spray'em przez dresów, wybuchnęłam śmiechem. Co za szpan!
  Eve! Gdybyś tu była, byłoby idealnie.
  I Christopher.
- O, Nathan idzie! - krzyknął Harold i podbiegł do swojego przyjaciela. Uścisnęli się w przyjaznym męskim uścisku. W końcu Harold się odsunął i mogłam spojrzeć na twarz Nathana dokładniej niż wczoraj, kiedy byłam zupełnie nieprzytomna.
  Był o wiele żywszy i energiczny, a jego twarz nie wykrzywiała złość i zmęczenie jak wczoraj, tylko wesoły uśmiech optymisty. Jego czarne włosy, z tyłu idealnie przycięte, prosiły się o zmierzwienie. Opalone ramiona, trochę mniej muskularne niż Harolda (nic dziwnego, w końcu Harold jest wysłannikiem, czyli kimś w rodzaju wojownika) odkrywała koszula w kratę i biała bluzka. Miał granatowe, obtarte jeansy i buty pasujące kolorystycznie do koszuli. Z jednego ramienia zwisał mu czarny plecak, do którego doczepione były różne breloczki i doklejone naklejki.
  Krótkotrwały uśmiech z twarzy starła mi Lucy, która w rozpuszczonych czarnych włosach podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Nathan odwzajemnił się jej, przygarniając ją do siebie.
  Idź w cholerę.
  Nathan uśmiechnął się do mnie wesoło i rzekł:
- Cześć, Victoria.
  Uśmiechnęłam się najserdeczniej jak umiałam i odpowiedziałam:
- Cześć, Nathan.
- To jak, dzisiaj śpisz pierwszy raz w swoim nowym domu?
- Oczywiście!
- Nie mogę się doczekać, aż ciebie tam zaprowadzę - odparł z błyskiem w oku.
  Lucy w końcu spojrzała na mnie. Wyglądała ładniej w rozpuszczonych włosach. Miała na sobie krótkie jeansowe szorty i luźną białą bluzkę, tą samą, jaką miała wczoraj. Trzymała sportową torbę, a na stopach miała czarne trampki Converse. Wyglądałaby jeszcze ładniej, gdyby się uśmiechnęła.
- Gdzie Angelika? - spytał się Harold.
- Musiała pójść do biblioteki z Andrewem, żeby wypożyczyć Dragens Sulte dla niej - Lucy skinęła na mnie głową. - jakby sama nóg nie miała.
  Nathan lekko ją szturchnął i zwrócił się do mnie:
- Dragens Sulte to nasza święta księga. Musisz ją przeczytać. Każdy Ametystianin musi ją znać.
- Jestem! - ktoś krzyknął. Do naszej grupki przybiegła dziewczyna z krótkimi, rudymi włosami. Szczupła i drobna postać uśmiechnęła się do mnie. Za nią krzyczał jakiś chłopak z jasnymi włosami:
- Na Smoka, Angela! Zwolnij! Przecież ja mam pałę z biegania! - jojczył. Angelika natychmiast się odwróciła i pobiegła do chłopaka, przytulając go i mówiąc:
- Nie martw się, pobiegłam tylko dlatego, że byłam strasznie ciekawa Victorii - spojrzała na mnie i zaczęła grzebać w swoim zielonym plecaku, gdy po chwili wyjęła z niego grubą książkę ze starą okładką, ledwo trzymającą się kartek.
- To Dragens Sulte - wyjaśniła. - trochę nudne, ale to podstawa naszej religii. Poza tym, jestem Angelika.
- A ja Andrew - dodał chłopak i poklepał mnie po ramieniu.
- Cześć wam - uśmiechnęłam się.
- Victoria, jaka ty ładna - powiedziała Angelika, patrząc na mnie jak na obrazek. Westchnęłam z ulgą. Jednak jest tutaj dziewczyna, z którą będę mogła się zaprzyjaźnić.
- Masz śliczne włosy - zrewanżowałam się.
- Nieprawda! - zaprzeczyła, uśmiechając się. Lucy oglądała całą scenkę zapoznawczą z wyraźnym zniecierpliwieniem. Nathan bawił się jej włosami. Poczułam dziwną zazdrość. Harold zerkał to na nich, to na mnie, aż w końcu zwrócił się do Nathana:
- Idziemy?
- Czekam tylko na was - odparł, wzruszając ramionami.
- Zostaw moje włosy, skołtunisz je! - powiedziała Lucy.
- Anderka ma klucze do domu Victorii? - spytał się Andrew.
- Tak, będziemy musieli do niej pójść - odpowiedział Nathan.
- Ale przed tym będziemy musieli coś zjeść, nie sądzicie? Mam chyba mrożoną pizzę - rzekła Angela.
- Brzmi zachęcająco!
- Harold, ty jesteś głodny po tym gigantycznym śniadaniu?! - zdziwiłam się.
- Harold jest jak odkurzacz - roześmiał się Nathan.
- Potrzebuję dużo energii, jutro będę musiał pracować - obruszył się chłopak.
- Ten palant Qrue zrobił test z adercyzmu! - zdenerwowała się Angelika.
- A ja jutro mam biegi, i co mam powiedzieć? - westchnął Andrew.
  Przysłuchiwałam się rozmowie moich nowych znajomych z fascynacją, a jednocześnie ze zdziwieniem. Niby inna kraina, inna religia, a ludzie prawie tacy sami. Wszystko wokół wyglądało jak prawdziwe, zwyczajne miasto, a ja sama odnosiłam wrażenie, że wychodzę ze szkoły i idę do domu, gdzie będą czekać na mnie rodzice z ciepłym obiadem.
  Rzeczywistość jest jednak inna.
cdn

5 komentarzy:

Nejtl pisze...

Uwielbiam to, że tak szybko dodajesz rozdziały. Mam tylko nadzieję, że równie szybko nie zabraknie Ci weny na następne części. Co do rozdziału - świetny, zresztą jak reszta. Możesz się już przyzwyczajać do mojej obecności na tym blogu, bo nie zamierzam wchodzić na niego rzadziej niż raz dziennie.

Anonimowy pisze...

Świetne ;) :D

Anonimowy pisze...

Kaska. Mam nadzieje ze głupia ksiazka Goltyna nie skonczy Twojego jakze przezajebi*tego pisarstwa . Ta iksiazka jest swietna ! :D by Bejbuś ;D <33

meg pisze...

Podobnie jak Nejtl wchodzę codziennie i czekam na nowe rozdziały. Rozkręca się. No i te nazwy...kreatywność to twoja mocna strona :))

Anonimowy pisze...

No to standardowo - genialne <3 bo inaczej sie tego nazwać nie da ;*!
juz czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
extraextraextraextraextraextra <3