Postarałam się poukładać w głowie fakty. Sytuacja nie jest zbyt optymistyczna. Lucy została ponownie opętana przez Złego Smoka, który pozostawił w jej duszy cząstkę swojej. Oznacza to, że powrócił, tylko jeszcze nie w swoim ciele, więc musiał znaleźć sobie ofiarę. Idealną osobą była Lucy, która już miała potyczki ze Złymi Mocami. Tak, to był dobry kąsek. Nathan jest naprawdę załamany i nie wie, co ma robić. Harold jest zły, jednak pewnie w głębi duszy szkoda mu Nathana. Angelika nie komentuje całej tej sytuacji, jednak widać po niej, że jest spięta. A Andrew? Wydaje się, że jest obecny tylko fizycznie. Porównałam w myślach Nathana-optymistę, którego poznałam na samym początku, a tego, który siedział na łóżku i wyglądał jak wrak człowieka. Nic nie zjadł, niczego nie wypił. Leżał skulony, podpierając policzki dłoniami, czasami popłynęły mu łzy, jednak w chwilach, kiedy tępo spoglądał na ścianę, widać było, że jego serce się po prostu złamało. Pomimo tego, że Lucy do niego nie pasowała, on ją naprawdę kochał.
Jak powiedział Harold-miłość zrobiła z niego idiotę. Jednak nikt nie był w stanie zaprzeczyć, że Lucy dodawała mu energii, chociaż były chwile, kiedy był na nią zdenerwowany za to, jak się zachowuje. Widać jednak, że nie byłby w stanie długo się na nią gniewać. Był dla niej w pewnym sensie wychowawcą i nauczycielem, jak funkcjonować w tej krainie.
Mam też mieszane uczucia co do Lucy. Nie lubiła mnie z zazdrości, co spowodowało, że i ja nie traktowałam jej przyjaźnie. Ale jak mam mieć dobre mniemanie o osobie, która dla wszystkich była zwyczajnie wredna? Gdy dowiedziałam się tyle informacji o niej, coś się we mnie zaczęło łamać. To nie była jej wina, ale po części również przyczyniła się do tego, co się wydarzyło. Nie rozumiem, o co była zazdrosna. Nie jestem przecież piękna, nie mam chłopaka, nie poszłam nawet do szkoły, żeby mieć dobre oceny! To bardzo dziwne. Gdy Nathan przypadkowo dotknął mojej dłoni przy przeglądaniu Dragens Sulte, wyglądała, jakby co najmniej mnie pocałował, a tak przecież nie było. Trzymała go pod pantoflem.
Gdy wyszłam z uzdrowiska, anderka zadecydowała, że dom pokaże mi Harold, bo Nathan jest zbyt zmęczony. Z jednej strony czułam ekscytację, ale z drugiej byłam przygnębiona, jak reszta osób. Noa-Wier wyglądała na jednocześnie złą i zasmuconą. Cały czas intensywnie nad czymś rozmyślała, co dodawało jej powagi i wyglądała na starszą.
Nie tak chciałam, żeby wyglądało moje nowe życie. Szczerze mówiąc, chciałabym żyć tak, jak całkiem niedawno, bez świadomości, że istnieje Ametystiania, ale... to byłoby dziwne. Pojechałabym kiedyś do Rzymu na wycieczkę, i nie miałabym tej świadomości, że kilka kilometrów w głąb ziemi jest kraina, w której toczy się normalne życie. Nonsens.
Po wyjściu z budynku nasze drogi się rozeszły. Angelika z Andrewem udali się do swoich domów, Nathan sam, przygarbiony, podreptał w przeciwną stronę, a ja razem z Haroldem udałam się do swojego nowego domu. Anderka została w uzdrowisku.
- Daleko jest ten dom? - spytałam, przerywając ciszę i wyrywając Harolda z zamyślenia. Czułam się przy nim bardzo swobodnie, pomimo, że znaliśmy się bardzo krótko. Budził zaufanie, był żartobliwy i wyluzowany. Nagle do głowy wpadło mi, ni stąd, ni zowąd, pytanie: Dlaczego się rozpłakał, gdy pomyślał, że nie żyję? Przecież nie zna mnie długo. Nie zdążył nawet ze mną rzeczowo porozmawiać, a jednak moja krótka śpiączka wywołała w nim zaskakujące emocje. Był aż tak wrażliwy? Przecież wyglądał jak prawdziwy twardziel. Mięśnie, lekki zarost, rozwiana czupryna i jeszcze przydomek "wysłannik", co brzmi naprawdę dumnie. Sam był dumny z tego określenia.
Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- Nie, już blisko - odpowiedział, poprawiając ręką włosy.
- Jest okej, nie musisz poprawiać - odparłam, na co się roześmiał, pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Tak sądzisz? - zapytał.
- Dokładnie tak.
Po krótkim spacerze zatrzymał się.
- To tutaj - uśmiechnął się i wskazał mały, ale jednak zachęcająco wyglądający domek. Zamurowało mnie.
- Wchodź! - otworzył mi furtkę, a sam przeskoczył przez furtkę.
- Nie chwal się - mruknęłam.
- Hej! Zaczekaj! - Harold szybko podbiegł i zamknął mi furtkę przed nosem. - Przecież jesteś wygimnastykowana. To twój dar, nie? Dlaczego tego nie wykorzystasz?
- Nie mam żadnego daru - burknęłam.
- Masz!
- Nie mam! Nie będę przez płoty skakać, kiedy mogę wejść, jak człowiek, przez furtkę.
- Jak Ametystianin.
- To nie jestem człowiekiem?
- Jesteś, ale wiesz, jakoś tak lepiej brzmi jak mówi się Ametystianin. Więc jak? Zrób pokaz. Przeskocz przez płot. Na Smoka, każdy to umie!
- Smoku kochany! Patrz! - westchnęłam. Stanęłam przed płotem, który dosięgał mi do piersi, cofnęłam się i z lekkiego rozbiegu przeskoczyłam.
Zdziwiłam się. Cóż, każdy potrafi przeskoczyć przez płot, jednak przyszło mi to o wiele łatwiej i prościej. Nie bałam się, że połamię nogę, tylko bez żadnych obaw odważnie przeskoczyłam.
- Pasuje?
- Co za gracja! A umiesz wejść na drzewo? - wskazał palcem drzewo rosnące na m o i m podwórku.
- Co ja, małpa? Nie przesadzajmy. Chcę zobaczyć swój dom.
Harold roześmiał się i rzucił mi klucze.
- To otwieraj.
Przełknęłam ślinę i pokonałam krótki dystans na ścieżce posypanej kamykami, podeszłam do drzwi i wolno przekręciłam klucz w zamku. Rozległo się ciche kliknięcie. Przycisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Z zaciekawieniem weszłam, wymacałam kontakt na ścianie i zapaliłam światło. Przedpokój, w którym się znajdowałam razem z Haroldem, miał kształt prostokąta i pomalowany był na świeży, jasnoniebieski kolor. Po środku, między wieszakiem a szafką, wisiało duże lustro. Nie zabrakło również miękkiego dywanika.
- Ja mam za to zapłacić? Za to bajeranckie wyposażenie?
- Chyba żartujesz.
Najbardziej interesowała mnie moja sypialnia. Była również piękna. Nieduża, jednak pośrodku znajdowało się duże, białe łóżko z białą, miękką kołdrą, nad nim wielki obraz przedstawiający czerwonego smoka zionącego ogniem, szafki nocne po obu stronach łoża, biała szafa naprzeciwko niego, a na podłodze mięciutki dywanik. W salonie była sofa z poduszkami po obu jej stronach, ława z drewnianą półeczką, telewizja średniej wielkości stojąca na dużym kredensie z półkami, a wszystko to było dopełnione różnymi pustymi półkami. Łazienka również miała małe wielkości, jednak w sam raz na jedną osobę. Zmieściła prysznic, umywalkę, sedes i podłużną szafkę. Kuchnia była również przytulna, znajdowało się w niej mały stolik z dwoma krzesłami, lodówka, piekarnik, zlew i parę szafek. Słowem- lepszego domu dostać nie mogłam. Najbardziej szokujące dla mnie jest to, że nie muszę za to płacić!
Wypasiony dom za darmo!
- Po prostu... nie wiem, co powiedzieć.
- Musisz zadzwonić do rodziców, ucieszą się - odparł, uśmiechając się.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie moje torby?
- Hm, nie przynosiłem ich.
- Więc... co to były za torby w sypialni? Nie zwracałam na nie większej uwagi.
- To nie mogły być twoje bagaże, przecież... ostatnio były u Lucy.
Jednak nie był pewny swoich słów. Pobiegł ze mną do mojej sypialni. Na łóżku faktycznie leżały bagaże. Moje bagaże.
- Co one tu robią? - mruknęłam. Otworzyłam największą, żeby sprawdzić, czy wszystko jest. Gdy rozsuwałam suwak, wypadła jakaś karteczka. Odwróciłam ją. Na drugiej stronie był niestaranny napis, który brzmiał:
Wyczekuj.
Harold spojrzał na mnie.
Wyczekuj... czego?
cdn
6 komentarzy:
świetne, super, cudowne, genialne, fantastyczne, wspaniałe, ekscytujące, zaciekawiające, kocham to. dziękuję za uwagę. A. :*
Może to torby od Lucy?
Dobra, prawda jest taka, że powinnam czytać teraz 'Opium w rosole' bo to moja lektura i do jutra muszę przeczytać ponad 100 stron, a siedzę tutaj i czytam Kości...
Wciągnęło mnie...
Jak pojawił się fragment o sypialni to moja chora wyobraźnia już proponowała jakiś mały incydencik z Haroldem. Tak, wiem, mam popieprzone skojarzenia.
hahhaha xD Ta dupa ktora ma skojarzenia xd POZDRO ZIOOM <3 a tak ogolnie . Kaska xd Matko Boska ! wez .. wkurzasz mnie xd BOOOOOSKIE TO ! Harold .. mięśniak *-* A Lucy ? Idz sie je*ać ! :>
Harold *_*
Czuję, że się rozkręca :)
ten rozdział słaby ;/ ale inne rozdziały zajebiste !
@Anonimowy - dla ciebie jestem Pani, a nie 'dupa'.
Prześlij komentarz